niedziela, 11 listopada 2012

[bonus nr 1] Boże Narodzenie



podkład: TUTAJ
Padał śnieg i zasypywał wszystko dookoła. Świat wyglądał jak kartka bożonarodzeniowa, biały puch leżał wszędzie. Na świerkach, na dachach budynków, na drogach, chodnikach... Wszędzie, gdzie tylko nie spojrzeć, rozpościerała się biel. Gdzieniegdzie drzewa oraz domy przyozdobione były światełkami choinkowymi. Z powodu późnej pory sprawiało to niesamowite wrażenie.
Rudowłosa kobieta szła razem z zakupami w stronę dużej, wiktoriańskiej willi. Obok niej szedł wysoki, czarnowłosy mężczyzna, dźwigający ogromną, zieloną choinkę. Nie mieli czasu, aby podziwiać naturę, oboje się spieszyli.
Gdy weszli do przestronnego holu, usłyszeli dziecięcy krzyk dobiegający z kuchni: - Emily, nie wolno!
Zaintrygowani, odłożyli zakupy i weszli do wyżej wspomnianego pomieszczenia.
Tak, jak na dworze, i tutaj rozpościerał się biały puch, tym razem wykonany z mąki. Dwoje dzieci, na oko trzyletnie, siedziały przy stole i bawiły się ciastem. Oboje mieli mąkę we włosach.
- Harry! - krzyknęła kobieta. - Co wy wyprawiacie?
- Mama! Wujek! - pisnął chłopiec i rzucił się w objęcia kobiety. Lily roześmiała się.
- Emily! Jesteś cała brudna! - zawołał mężczyzna. - Dobra córeczka!
- Syriuszu, ja naprawdę współczuję Dorcas. Co ona z tobą ma? - spytała Lily.
- Już jesteście? - Dobiegł ich czyjś głos. Odwrócili się ujrzeli Jamesa, Remusa i Dorcas stojących w progu.
- James! Miałeś pilnować dzieci!
- No bo... właśnie... no... Ja je pilnowałem! Poszedłem na chwilę do łazienki, a oni już przewrócili wszystko do góry nogami! Nie moja wina!
- Nie kłam, James! - zaśmiała się czarnowłosa kobieta. - Chciałeś porozwieszać lampki choinkowe w ogrodzie. Dobrze, że Remus tam był, bo inaczej spłonąłbyś razem z domem...
Cała siódemka weszła do salonu, w którym cztery osoby ubierały świeżo przyniesioną choinkę, zaśmiewając się wniebogłosy.
- Co wam tak wesoło? - spytała Lily i przyłączyła się do przystrajania drzewka. Dzieci z krzykiem pobiegły za nią.
- Uwielbiam, jak się kłócicie - powiedziała Jane.
Po kilkunastu minutach choinka była ubrana, a kuchnia wysprzątana. Harry i Emily bawili się razem z Huncwotami, a kobiety zaczęły robić wieczerzę wigilijną.
- Szkoda, że nie macie skrzata domowego - westchnęła Dorcas.
- Mamy, ale ja robię robić wszystko osobiście. Iskierka ma wtedy wolne - Uśmiechnęła się Lily. - Wiesz, że lubię piec.
- Tak, dlatego to ty wszystko piekłaś... My wolimy gotować - dodała Dorcas.
- Siedź cicho! Akurat ty się nie ruszyłaś do niczego!
- Oo, przepraszam bardzo! Pomagałam Jamesowi przystroić ogród...
- Który omal nie spłonął - uzupełniła Jane. - Jesteś leniem, musisz się przyznać...
Kłótnię dziewczyn przerwał pełen zaskoczenia okrzyk Alicji.
- Lily! A co to takiego? - Blondynka wskazywała na ciemną spiżarnię, w której coś się poruszyło. Przyjaciółki obejrzały się, ale żadna z nich nie kwapiła się, aby sprawdzić, co to było.
W tym momencie do kuchni wszedł Remus.
- Dziewczyny, James przypomniał sobie, że jest ojcem, i uświadomił nam, że widzi tylko jedno ze swoich dzieci. Nie widziałyście może...
- Remus! - przerwały mu - Pomóż nam! Tam coś jest!
- Eeee... To ja już pójdę...
- Nie tak szybko - krzyknęła Jane i złapała go za ramię. - Najpierw sprawdzisz, co jest w spiżarni. Bez tego cię nie puścimy.
- Jane, kochanie, a może lepiej... - zaczął Remus, ale niczego nie wskórał.
- Bądź facetem, nie babą! - krzyknęła Dorcas.
- No dobra - westchnął Lunatyk. - sprawdzę, ale macie u mnie dług wdzięczności...
Lupin wszedł do spiżarni i zaświecił światło. Dziewczyny zamknęły oczy, obawiając się najgorszego, nie miały odwagi spojrzeć, co się tam działo. Po chwili ciszę przerwał głośny śmiech mężczyzny.
- No proszę, coś takiego! Nasza zguba się znalazła!
Przyjaciółki przemogły się i otworzyły oczy. W drzwiach pojawił się Remus, który dźwigał coś w rękach.
- Lily, przestraszyłaś się własnej córki! - Mężczyzna podszedł do stołu i położył na nim trzyletnią, rudowłosą dziewczynkę.
- Co ona tam robiła? Dostała szlaban za złe sprawowanie? - zachichotała Dor.
- James! - Rozległ się krzyk, a w chwilę później wołany mężczyzna wpadł do kuchni.
- Co się stało? - spytał przerażony.
- Ja ci powiem, co się stało - Lily przybrała groźną minę. - Gdzie jest Jane?
- Jak to gdzie, stoi obok ciebie.. - jąkał się okularnik, próbując wyrwać się z opresji.
- Nie ta Jane, nasza córka! Gdzie ona jest?!
- Eeee... no, więc właśnie...
- No, więc właśnie nie wiesz! Bo jesteś zbyt zajęty demolowaniem domu! Jesteś taki...
- Ktoś przyszedł - zawołała Alicja.
- Otworzę! - zaofiarował się James, ale nie ruszył się z miejsca, gdy ujrzał zabójczy wzrok żony.
Alicja poszła przywitać gości, a gdy wróciła, zastała Lily i Jamesa całujących się namiętnie. Wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Dorcas i Jane, po czym zawołała gromkim głosem: - Lily, James, przyszli wasi rodzice!
Para oderwała się od siebie i obejrzała się. W drzwiach stali państwo Evansowie i Potterowie, przyglądający się im z uśmiechem.
- Mamo! Tato! - Rozległy się krzyki małżonków i po chwili tkwili oni w objęciach swoich rodziców.
- Co się tu dzieje? - spytał Syriusz, wchodzący do środka z przyjaciółmi i dziećmi.
- Babcia, dziadek! - zawołał mały czarnowłosy chłopczyk.
- Co się dzieje? - rozległ się dziewczęcy głosik.
- Jane! Malutka Jane! - zawołała matka Jamesa. - Dziecko kochane, co ci się stało? Jesteś cała brudna!
- Spytaj swojego syna - mruknęła z przekąsem Lily.
Łamanie opłatkiem właśnie się skończyło. Wszyscy mężczyźni i dzieci siedzieli przy stole nakrytym białym obrusem, podczas gdy kobiety wnosiły z kuchni dania wigilijne. Aby tradycji stało się zadość, wniosły wszystkie dwanaście potraw. Były więc tam karpie, trzy rodzaje puddingu, indyk z borówkami i wiele innych.
Gdy wszyscy zjedli, Lily i James wstali.
- Czas na prezenty! -  zawołała kobieta, a dzieci niemal natychmiast zaczęły piszczeć.
- To moje!
- Gdzie mój prezent?
- Co to jest? Ale fajne!
- Mamo, to jest wspaniałe!
Dorcas westchnęła:
 - Co za pisk...
- No, wiesz... - powiedział James - tak będzie co roku.
- Nie mów mi - jęknęła czarnowłosa piękność.
- Teraz chyba nasza kolej? - spytał Syriusz i dołączył do dzieci z piskiem: - Prezenty! Dajcie mój!
- Co za dziecko...
Lily otworzyła swoje prezenty i, aż zaniemówiła. Od Syriusza i Dorcas dostała dwa bilety na miesięczny wyjazd do Francji, na który już od dawna namawiała Jamesa. Remus podarował jej książkę o eliksirach. Od Jane i Alicji dostała zestaw kosmetyków, od Petera słodycze, od Franka perfumy, a od swojego męża seksowną bieliznę.
- James! - zaśmiała się. - Ty zboczeńcu!
- Lily! - zagwizdał Syriusz. - No no no... Kto by podejrzewał panią prefekt o założenie...
- Syriuszu.... - zaczęła rudowłosa.
- Założenie gorsetu i... - kontynuował Łapa z błyskiem w oku.
-Syriuszu... - ostrzegła Lily.
- I stringów!
- Black!
Po godzinie, kiedy wszyscy nacieszyli się prezentami, James zgasił światła, lecz zapalił lampki na choince. Ogień w kominku również oświetlał całą grupę. Dzieci ze śmiechem biegały dookoła dorosłych, którzy siedzieli na dywanie przed choinką. Po chwili rozległ się cichy głos:
Silent night, holy night, all is calm, all is bright... To Alicja zaczęła śpiewać. Po chwili wszyscy jej zawtórowali i śpiewali starą jak świat kolędę.
'Round yon virgin Mother and ChildHoly infant so tender and mildSleep in heavenly peaceSleep in heavenly peaceSilent night, holy nightSon of God, love's pure lightRadiant beams from thy holy faceWith the dawn of redeeming graceJesus Lord at Thy birthJesus Lord at Thy birth... Jesus Lord at Thy birth... A wszyscy siedzieli i śpiewali, wtuleni w siebie i szczęśliwi. Mimo, że czasem się kłócili, kochali się nad życie i żaden z nich nie mógłby skrzywdzić swojego przyjaciela, rodziny.

~*~~*~~*~
Na koniec:
Przepraszam! Wiem, zawiodłam was. Nie dodałam rozdziału na czas, ponieważ nie chciało mi się go przepisywać... A bonus bardzo chciałam dodać wczoraj, ale zepsuł mi się komputer... Dopiero przed chwilą udało mi się go włączyć.
Wesołych świąt! Nie będę wam pakować wierszyków, ani nic, w tym stylu, nie mam do tego głowy. W każdym razie życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku 2012, żeby jednak tego końca świata nie było (;P), spełnienia marzeń i odwagi do ich zrealizowania... Szczęścia!
Pochwalcie się, co dostaliście pod choinkę? Ja dostałam między innymi puzzle z "Piratów z Karaibów: Na krańcu świata" z tysiącem elementów.... Zaczęłam układać, ale poddałam się i poszłam oglądać "Kevina" ;D
Nowy rozdział dodam, jak go przepiszę.... Najpóźniej siódmego stycznia! ;D

Do siego roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy