sobota, 17 listopada 2012

[jeden] przeszłość teraźniejszością


podkład TUTAJ

Pochwalony niech będzie koniec, że jest początkiem. I początek niech będzie pochwalony, że jest końcem.
Jacek Dehnel

jak Ci poszło Lily? - spytała Jane, schodząc wraz  z przyjaciółkami po schodach.
- Nie było najgorzej. - zaśmiała się zapytana dziewczyna - Co prawda nie wiem, czy opisałam wszystko o zwodnikach,  ale nie było źle. A tobie?
- Jeśli dostanę powyżej oczekiwań, to będę zadowolona - zawtórowała jej Jane wychodząc w tłumie z zamku.
Był początek czerwca. Promienie słoneczne oświetlały zamek i tereny wokół niego, lekki wiatr poruszał leniwie gałęziami drzew. Temperatura sięgała trzydziestu stopni Celsjusza.  Piątoklasiści wychodzili właśnie z zamku kierując się na błonia. Skończyli właśnie pisać SUM-y - Standardowe Umiejętności Magiczne - z obrony przed czarną magią i z ulgą wychodzili na świeże powietrze.
Lily Evans usiadła nad jeziorem i rozpuściła swoje grube, kasztanowe włosy. Obok niej usiadły jej dwie najlepsze przyjaciółki - Jane Carter, wysoka dziewczyna o brązowych oczach i włosach, łamaczka męskich serc, i Alice Griffin, ładna, niska, niebieskooka blondynka. Wszystkie trzy dziewczyny były Gryfonkami. Po chwili doszły do nich koleżanki z tego samego rocznika, które - po zdjęciu butów - zaczęły chłodzić nogi w jeziorze. Wśród nich Lily rozpoznała Hestię Jones i Sarah Williams, które również były Gryfonkami i Rose McMilan z Ravenclawu. Z niechęcią spojrzała na Amandę Peanut, Melanie  Anders i Samanthę Oscar, założycielki fun clubu Jamesa Pottera i Syriusza Blacka - Huncwotów, największych dowcipnisiów Hogwartu.
Lily, Alice i Jane plotkowały dłuższą chwilę, dopóki nie przerwały im krzyki i śmiechy spod buku, nieopodal nich. Lily odwróciła się i zamarła. Zobaczyła Jamesa i Syriusza znęcającego się nad Severusem Snapem, najlepszym przyjacielem Lily.
Severus i Lily poznali się, mając po dziewięć lat. To właśnie Sev, jak nazywała go Lily, opowiedział jej wszystko o czarach. Mimo, że Lily była z Gryffindoru, a Severus ze Slytherinu - dwóch odwiecznie rywalizujących ze sobą domów - dalej się ze sobą przyjaźnili. Jednak James i Syriusz nienawidzili Snape'a, ze względu na jego słabość do czarnej magii. Paradoksem jest jednak fakt, że za każdym razem, gdy spotykali Snape'a, to oni go pierwsi atakowali. Lily broniła przyjaciela, lecz nie mogła pogodzić się z jego decyzją o zostaniu śmierciożercą - poplecznikiem najstraszniejszego w dziejach czarnoksiężnika, Voldemorta.
Wracając do rzeczy, Lily z przerażeniem zobaczyła, jak Severus dusi się.
- ZOSTAWCIE GO! - wrzasnęła zrywając się z miejsca i podchodząc bliżej.
- Co jest, Evans? - spytał James głębokim, uprzejmym głosem.
- Zostawcie go - powtórzyła Lily z odrazą. Nie wierzyła, że James jest jeszcze zdolny do atakowania Severusa, po tym, jak przyrzekł jej, ze to się więcej nie powtórzy. - Co on wam zrobił? - dodała.
- No wiesz... - powiedział Potter powoli - to raczej kwestia tego, że on istnieje... Jeśli wiesz, co mam na myśli.
Kilkunastu uczniów zaśmiało się słysząc jego słowa, ale Lily daleko było do śmiechu. Zerknęła w lewo i - tak, jak się spodziewała, zobaczyła Remusa Lupina, Huncwota, który jako jedyny mógł powstrzymać swoich przyjaciół, lecz teraz udawał, że czyta książkę.
- Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? - spytała chłodno. - A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
- Zostawię, jak się ze mną umówisz - odparł szybko James. - No... nie daj się prosić... Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka.
W Lily zawrzało. On miał jeszcze czelność zapraszać ją na randkę? W duchu zaklęła na czym świat stoi.
- Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą, a wielkim pająkiem. - oświadczyła stanowczo.
- Nie masz szczęścia, Rogaczu - rzekł Syriusz przyglądający się tej scenie, i odwrócił się do Snape'a. - OJ!
- Krzyknął jednak za późno, bo Severus  już się podniósł. Lily tylko o to chodziło, miała nadzieję, że Sev pójdzie do zamku. Nie zrobił tego jednak, tylko wycelował swoją różdżkę w Jamesa. Błysnęło i z policzka Gryfona trysnęła krew. Znowu błysnęło i Snape wisiał w powietrzu do góry nogami. Szata opadła mu na głowę, odsłaniając chude, blade nogi i poszarzałe gatki.
Wielu widzów zaczęło klaskać. Huncwoci ryknęli śmiechem. Lily w duchu również się zaśmiała. Drgnęły jej usta, na szczęście przywołała się do porządku. Co ten Potter sobie wyobraża???
- Puść go!
- Na rozkaz!
Błysnęło i Snape spadł na ziemię. Ślizgon wstał, lecz tym razem zaatakował Syriusz, rzucając Zaklęcie Pełnego Porażenia Ciała.
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! - wrzasnęła Lily. Wyciągnęła różdżkę i wycelowała ją w Jamesa. Miała już tego powyżej uszu.
- Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym ci zrobił krzywdę.
- To cofnij swoje zaklęcie!
James westchnął i odczarował Snape'a.
- Bardzo proszę - powiedział - Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie...
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!
Lily zamarła. Nie spodziewała się tego po swoim najlepszym PRZYJACIELU. Nie wierzyła, że Sev mógł coś takiego jej powiedzieć! Przeholował...
Zamrugała szybko, nie chcąc się rozpłakać przy wszystkich.
- Świetnie - warknęła - W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
- Przeproś ją! - krzyknął James celując różdżką w Snape'a.
Lily zagotowała się ze złości.
- Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał! Jesteś taki sam!
- Co? - odparł zszokowany James. - Ja NIGDY bym cię nazwał... sama wiesz jak!
- Targasz sobie włosy,  żeby wyglądać, tak, jakbyś dopiero co zsiadł z miotły, popisujesz się tym swoim głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i miotasz zaklęcia w każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz... - mówiła Lily. Miała nadzieję, że Potter weźmie sobie jej słowa do serca i się od niej odczepi. To przecież przez niego Severus... Gdyby nie to, Snape nigdy by tak jej nie nazwał.... - dziwię się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i twoim wielkim, napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok.
Odwróciła się na pięcie i odeszła. Z oczu spływały jej łzy. Słyszała, że James coś jeszcze za nią wołał, ale nie słyszała co, i prawdę mówiąc, nie miała ochoty tego słuchać. Wbiegła do zamku i zaszyła się w swoim dormitorium.*

Lily otworzyła oczy. Wstała z łóżka i podeszła do okna. Zobaczyła w szybie swoje odbicie - rozczochrana, z zapuchniętymi oczami, z których spływały łzy.
Usiadła na parapecie okiennym i spojrzała w niebo pełne gwiazd. Tak było już od dwóch tygodni. Co noc miała ten sam koszmar - wspomnienie straconej przyjaźni. Co noc siadała na parapecie i wpatrywała się w gwiazdy. Tak było i teraz. Dzisiejsza noc nie różniła się niczym od pozostałych.
Lily podkurczyła kolana i objęła je rękami. Wpatrywała się w miliony gwiazd migających do niej wesoło. Ciemny, niemal czarny nieboskłon wyglądał ponuro w porównaniu ze świecącymi punktami. Księżyc w nowiu z trudem oświetlał błonia. Wobec tego Lily nie zauważyła młodzieńca w pelerynie z zarzuconym na głowę kapturem, wpatrujący się bacznie w okna dormitorium dziewcząt z piątej klasy z Gryffindoru.
Był też drugi powód - Lily najzwyczajniej w świecie zasnęła.

Ranek. Tak zwyczajny dla niektórych ludzi. Budzą się i idą do pracy, czy szkoły. Uczniowie cieszą się z zakończenia roku szkolnego. Tylko nieliczni są smutni i przygnębieni.... tak było i tutaj, w Hogwarcie. Siódmoklasiści z ciężkimi sercami wchodzili do Wielkiej Sali, by po raz ostatni zjeść ze wszystkimi ucztę pożegnalną i wysłuchać ostatnich słów dyrektora. Reszta uczniów była szczęśliwa. Żegnali się z przyjaciółmi tylko na krótki czas, by po dwóch miesiącach spotkać ich znowu.
- Liluś - szepnęła blondwłosa dziewczyna podchodząc do okna.  -Liluś, wstajemy!
Rudowłosa leniwie otworzyła oczy. Spojrzała ponuro na przyjaciółkę, która przytuliła ją do siebie.
- No, już - szepnęła - Nie przejmuj się. Wyjedziesz, odpoczniesz, zapomnisz...
- On mieszka obok - odparła Lily.
- Kobieto, jedziesz nad morze, nie spotkasz go przez całe wakacje. Uszy do góry! - dodała stojąca obok szatynka. - A teraz... - uśmiechnęła się złośliwie.
- Och, nie - jęknęła Alice.
- Pierwsza zajmuję łazienkę! - krzyknęła Lily, wiedząc, co zaraz nastąpi. Porwała z krzesła szkolny mundurek i zamknęła się w małym pomieszczeniu.
Wzięła szybki prysznic i po kwadransie wyszła z toalety.

Lily, Jane i Alice zeszły do pokoju wspólnego i poszły na dół, do Wielkiej Sali. Wszyscy już tam byli, więc dziewczyny pospiesznie zajęły swoje miejsca.
Uczta trwała około trzech godzin, kiedy Dumbledore, dyrektor szkoły wstał i rozpoczął swoje przemówienie.
- Nadchodzi czas, w którym musimy się pożegnać. Z większością z was zobaczymy się za dwa miesiące, lecz niektórzy z was już tu nie wrócą. Wkraczacie w dorosłość, w której nie ma już tej beztroski, która towarzyszyła wam w dzieciństwie. Mówię do wszystkich - powiódł wzrokiem po wszystkich uczniach i na moment zatrzymał go na Huncwotach. - Żyjemy w złych czasach. Powinniśmy się zjednoczyć, aby przeżyć. Każdy z nas musi wybrać, po czyjej jest stronie...
Uczniowie słuchali w napięciu, wpatrując się w twarz dyrektora. Tylko Ślizgoni rozmawiali ze sobą po cichu, najwyraźniej nie uważając, że słowa Dumbledore'a są godne ich uwagi. Wyjątkiem był czarnowłosy nastolatek z ziemistą cerą, wpatrzony w rudowłosą Gryfonkę.
- A teraz coś weselszego - stwierdził Dumbledore z lekkim uśmiechem - czas na podsumowanie waszych osiągnięć. Puchar Quddicha zdobywa Gryffindor! Natomiast jeśli chodzi o puchar domów... Na czwartym miejscu jest Hufflepuff z trzystoma dziewięcioma punktami. Trzecią pozycję zajmuje Slytherin, trzysta dwadzieścia punktów. Gryffindor jest na drugim miejscu i ma trzysta dwadzieścia dwa punkty. Puchar Domów otrzymuje Ravenclaw, czterysta osiemnaście punktów! Gartulacje Krukoni!

Podróż w pociągu minęła bardzo szybko. W końcu, po wielu uściskach i wylanych łez uczniowie zaczęli opuszczać peron, wpadając w objęcia swoich rodziców.
Lily dojechała do rodzinnej miejscowości Cokeworth i weszła do domu. W kuchni jej mama kończyła przygotowywać spaghetti, ulubione danie Lily. dziewczyna ucieszyła się. Dobrze było wrócić do domu.

~*~~*~~*~
*- większość przepisana z "Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa" z małymi przeróbkami.
    Na koniec:
Przepraszam Was bardzo, że zaniedbałam tego bloga. Lenistwo, nauka, szkoła - to nie są czynniki sprzyjające opiekowaniem się blogiem. Przepraszam!!! Mam nadzieję, że nie będziecie źli, gdy przeczytacie tę notkę. Bardzo mi się ona podoba i mam nadzieję, że Wam również! Komentujcie!
Do następnej notki, czyli (mam nadzieję) za dwa tydzień/dwa tygodnie ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy