niedziela, 11 listopada 2012

[bonus nr 2] Sylwester i Nowy Rok


podkład: TUTAJ
James, gdzie są twoje dzieci? - spytała Dorcas podchodząc do przyjaciela. Znajdowali się oni na tarasie w willi Potterów. 
- U rodziców Lily - James odwrócił się i stanął twarzą w twarz z żoną swojego najlepszego przyjaciela.
- A nie wiesz przypadkiem, co mogę zrobić z Emily? - zapytała niepewnie kobieta.
- Możesz ją zawieźć do moich rodziców, wiesz, że nie będą mieli nic przeciwko temu.
- Dzięki, kochany jesteś! - krzyknęła kobieta i rzuciła się w ramiona przyjaciela.
- No no, Dor, tylko mi nie poderwij męża - zaśmiała się rudowłosa kobieta, która pojawiła się znikąd na tarasie.
- Ha, wybacz, mam swojego macho, który jest dojrzalszy od twojego - zaśmiała się Dorcas.
Wtem, całą grupkę dobiegł krzyk Syriusza: - Emily, to mój cukierek! Oddaj to... Ej!I tak cię załapię....
- Tak, oczywiście, przecież każdy to wie - zachichotała Lily. - Nie wiem, dlaczego miałoby być inaczej...
W tym momencie na balkon wpadła Alicja z synkiem.
 - James, Remus cię szukał - powiedziała. - Nie wiecie, co mogę zrobić z Nevillem? Ciągnie go do fajerwerków...
- A po co? - spytał podejrzliwie mężczyzna. Poprawił okulary, które ciągle zjeżdżały mu na czubek nosa. Przez tyle lat nie zmienił się jego wygląd. Ciągle te same, pełne iskierek radości brązowe oczy, okrągłe okulary i czarne rozczochrane włosy, które za nic w świecie nie dały się uczesać.
- Nie wiem, pewnie odziedziczył to po Franku...
- Nie, ja się pytam po co mnie Remus szuka...
- Ach... Masz z nim pojechać do supermarketu i... - zaczęła Alicja, ale przerwał jej krzyk.
- Nie! Nie wrócę tam, słyszałaś?? Nie ma mowy!
- A co się stało, że masz traumę przed sklepami? - zdziwiła się pani Black.
- Ja... Nic nie powiem! Nic!
Lily westchnęła i postanowiła wyjaśnić całą sytuację.
- Po prostu kiedyś James pojechał tam razem ze mną i nie dość, że nie mógł niczego znaleźć, to...
- Ty też nic im nie powiesz! - zawołał desperacko James. Padł przed żoną na kolana. - Zlituj się!
- Nie - odparła Lily i uśmiechnęła się w iście Huncwocki sposób. - W końcu uczę się od najlepszych... W każdym razie jakiś dzieciak zaczął się z niego nabijać, wiecie, że niczego nie umie i tak dalej... Aż James wpadł w szał i zaczął go gonić... Ale na nieszczęście wbiegł w piramidę z puszek z kukurydzą... Od tego czasu unika tego miejsca jak ognia. - dokończyła Lily, nie zważając na morderczy wzrok męża.
Rozległ się śmiech dziewczyn. Nieustraszony James Potter boi się sklepów samoobsługowych?
- Rogaś! Tu jesteś! - zawołał Remus pojawiając w drzwiach. - Złaź z klęczek... No chodź szybko, bo zamkną sklep i niczego nie kupimy...
- Nie! - zawołał rozdzierająco Potter. - Nie weźmiecie mnie żywcem!
- Jeżeli nie pojedziesz, to się z tobą rozwiodę - zagroziła Lily. - nie zamierzam mieć za męża mazgaja!
Ta groźba poskutkowała. James, choć bardzo niechętnie, poszedł wraz z Remusem do samochodu, mając przy tym minę, jakby szedł na ścięcie.
- Zemszczę się - syknął żonie, kiedy obok niej przechodził.
- Jak? Uwiedziesz mnie? - spytała Lily z błyskiem w oku. 
- Nie - zastanowił się Rogacz. Co takiego mógłby zrobić żonie, którą zresztą kocha nad życie? - wychowam Harry'ego na prawdziwego Huncwota! - powiedział zadowolony.
- A ja nauczę Jane jak być prawdziwą panią prefekt... Wytrzymasz z dwiema kopiami McGonnagall? - Lily uśmiechnęła się drwiąco. Wygrała. - 1:0, kochanie...


Około godziny dziewiętnastej Lily wraz z przyjaciółkami  była w kuchni i przygotowywała jedzenie na dzisiejszy wieczór. W tym samym czasie mężczyźni przystrajali ogród, lecz tym razem starali się niczego nie podpalić.
- Remus, no i co ty na to? - Do uszu Lupina dotarł głos Jamesa. Zamrugał.
- Eeee... A o co chodzi?
- No nie, Lunio, chyba nie spałeś na stojąco? - spytał Syriusz. - Chcieliśmy coś zrobić, żeby zaskoczyć nasze dziewczyny... Wiesz, jak w Hogwarcie...
- Myślę, że i bez tego będą zaskoczone - powiedział nieśmiało Remus.
- Co masz na myśli?
- Zgadnij - zaśmiał się Lunio. Pochylił się, wziął trochę śniegu w ręce i rzucił nim w Syriusza. - Trafiony, zatopiony!
- Osz ty mały, wredny... - zaklął Łapa i zaczął rzucać śnieżkami we wszystkie strony. Rozpętała się prawdziwa bitwa na śnieżki. Były dwie drużyny: Remus i Frank vs James i Syriusz. Peter stał z boku i rzucał śnieżki raz w Pottera i Blacka, raz w Longottoma i Lupina.
- Zaraz dostaniecie za swoje! - krzyczał raz po raz Syriusz.
- Zaraz to taka wielka bakteria! - odkrzyknął mu raz Remus, na co Łapa stanął w bezruchu na długą chwilę.
- Co? - spytał.
- Pstro! - odpowiedział Frank i trafił Syriusza prosto w nos.

Po kilkunastu minutach przemoczeni dwudziestoczteroletni mężczyźni powlekli się do domu.
- Na Mellina! - krzyknęła Alicja na ich widok. - Co wy robiliście?!
- Ktoś wam kazał kąpać się w jeziorze, czy robiliście to dla przyjemności? - zaciekawiła się Dorcas.
- Przyjemność? Chyba żartujesz! - wyjąkał wyczerpany Remus.
- Gdyby to w wakacje byłoby nam cieplej... - zaczął James.
- Ty już się nie odzywaj! - krzyknęła Lily. - Jak się rozchorujesz nie będę się tobą opiekować!
- Gdyby to były wakacje, nie nazwałybyśmy was kompletnymi idiotami! - krzyknęła w tym samym momencie Jane.
- Tak właściwie, co wy sobie wyobrażaliście? - warknęła Dor.
- Ja osobiście wyobrażałem sobie zemstę na Luniaczku. - odparł Łapa.
- Ja też! - krzyknął ochoczo James.
- Na mnie? A za co? - zdziwił się Remus.
- Za rzucenie we mnie śnieżką!
- Za zaciągniecie mnie do sklepu!
- Zostawmy ich - szepnęła Alicja i chyłkiem wycofała się kuchni. Dziewczyny poszły za nią.
- Co za dzieci - westchnęła Lily.

podkład: TUTAJ (zalecane: słuchać od 0:37 sekund)
Do północy zostały tylko trzy minuty! Szybko, chodźmy do ogrodu!
Zabawa trwała w najlepsze. Mimo, że wszystkich osób było zaledwie dziewięć, bawili się najlepiej jak potrafili. Wszyscy przenieśli się na dwór, by uczcić powitanie nowego, tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku. Ogród wyglądał wspaniale. Wszystkie drzewa były przystrojone złotymi, a choinka różnokolorowymi lampkami. balustrada tarasu przyozdobiona była zielono-czerwonym łańcuchem.
Kilka minut później wszyscy zawołali:
- Szczęśliwego nowego roku!
- Spełnienia marzeń, kochanie. - szepnął Lily James.
- I nawzajem, kochanie. - odparła zadowolona kobieta. Pocałowali się, a tymczasem niebo nad ich głowami rozjarzyło się od różnokolorowych fajerwerków.
Po półgodzinie wrócili do domu.
- Słuchajcie... - zaczął Remus. Wstał i pociągnął za sobą Jane. - Mamy dla was nowinę...
Wszyscy patrzyli się na nich w napięciu.
- Postanowiliśmy się pobrać. - wypaliła Jane.
- To cudownie! - pisnęła Lily. Wszyscy rzucili się na narzeczonych, krzycząc jeden przez drugiego:
- Dlaczego tak długo to trwało?
- Mogę być twoją druhną?
- Stary! No wreszcie!
- Musimy to oblać! - powiedział stanowczo James, kiedy wszyscy w miarę się uspokoili.
- Tak właściwie kiedy zamierzacie wziąć ślub? - zaciekawiła się Alicja.
- Jeszcze nie planowaliśmy niczego konkretnego... - mówiła zaróżowiona Jane.
- Proszę - powiedział James, rozdając wszystkim kieliszki z szampanem.
Lily poczuła się szczęśliwa. Wreszcie Remus przestał się uważać za potwora i poprosił Jane o rękę! Jednak, to nie był koniec niespodzianek.
- Dzięki, ale... Mnie wystarczy sok z dyni. 
- No co ty, Dorcas? - zawołał Frank. - To trzeba uczcić!
Wszyscy spojrzeli na kobietę, która zaczerwieniła się pod wpływem ich spojrzeń.
- Chodzi o to, że... - zaczęła Black. - Jestem w ciąży - powiedziała bardzo szybko.
Tego nie spodziewał się absolutnie nikt.
- Możesz powtórzyć? - wyjąkał Syriusz.
- Jestem w ciąży. Będziemy mieli syna...
- Gratulacje! - Pierwsza oprzytomniała Alicja. - Och, jak się cieszę!
- To wspaniała nowina! - zawtórowała jej Lily.
- Nie wiem co powiedzieć... - jąkał się Syriusz. Spojrzał na żonę. Przez chwilę przetrawiał tę informacje, po czym wykrzyknął! - Będę miał syna! Potomka Huncwotów! Będzie lepszy od nas! Haha!
Wszyscy patrzyli na niego w osłupieniu.
- Mój syn będzie robił lepsze kawały od twojego! - krzyknął do Jamesa.
Rogacz otrząsnął się z oszołomienia.
- Czyżby? - uśmiechnął się drwiąco.
- Będą najlepszymi kawalarzami w dziejach. Obydwaj. - wtrącił Peter ugodowo.
- Wyobrażasz sobie, co powie McGonagall jak zobaczy młodych Blacka i Pottera? - krzyknął Syriusz z błyskiem w oku.
- Z pewnością dostanie zawału - zaśmiała się Lily.
- Odwiedźmy ją i uszczęśliwmy tą wspaniałą nowiną! - krzyknął James.
- Zgłupiałeś?? - przestraszył się Peter.
- Jedźmy do Hogwartu! - dołączył do niego Łapa.
- Zwariowali - westchnęła Alicja.
Po krótkiej chwili przyjaciele zdecydowali się odwiedzić Hogwart.

~*~~*~~*~
Na koniec:
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten bonus. Mi osobiście się podoba, chociaż końcówka trochę kuleje.... ale, co tam! ;D
Życzę wam wszystkich szampańskiego Sylwestra (żeby jednak wam się film nie urwał) i szczęśliwego nowego roku 2012!!!
Mam dla Was prezent! Recenzja "Harry'ego Pottera i Insygni śmierci cz.2" na wesoło! <<kliiiiik>> Powiem Wam, że UWIELBIAM TEGO GOŚCIA!!! ;DD
Widzimy się w przyszłym roku! ;DD
Spełnienia marzeń i dotrzymania postanowień noworocznych! ;* ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy